jako że matka drugiej pociechy nie dam się nabrać na wyprawkowe .....
... i tak zaczynał się post który miał być dodany jeszcze przed narodzinami Tymoteusza... ale wszystko zaczęło się szybciej włącznie z pojawieniem się na świecie naszego szkraba... więc daruję sobie marudzenie w stylu matka - polka wszechwiedząca... nikogo nie będę przekonywała że nocnik zwykły za 12 zł jest lepszy od grającego... nagradzającego pierwsze kupki naszego bąbelka... nie skrytykuję i nie pochwalę matki która kupiła wózek za 3 tysiące zł....
na blogach dziecięcych roi się od ciągle tych samych rzeczy i ja tez pewnie się powtórzę ...ale jeżeli to ma poprawić jeszcze bardziej funkcjonowanie sklepów internetowych i samej idei kupowania w świeci...to ja się przyczyniam...
już nawet nie o same sklepy mi chodzi... tylko o firmy... a za firmami zawsze stoją ludzie... sympatyczni... niepowtarzalni... kreatywni... la millou ... moimili ... i wieeeele innych...
myślałam że to się nie stanie... że nigdy nie polubię kupowania w takich sklepach .... niestety sytuacja mnie zmusiła i teraz nie wyobrażam sobie ze mogłoby ich nie być... wszystkie mamy przykute do łóżka lub do malucha... piersią...;) wiedzą o czym mówię...
kiedy Tochana była jeszcze w brzuchu... biegałam po sklepach... dotykałam... podziwiałam na żywo... wtedy kupiłam mnóstwo niepotrzebnych rzeczy... teraz pewnie też... warto trzy razy się zastanowić zanim coś kupimy bo wybór jest ogromny... cenowy również... są rzeczy z których nigdy bym nie zrezygnowała... np. ze stelaża do wanienki i ręczników z kapturkiem które przy Tośce uważałam za zbędne i bardzo żałuję... ale za niepotrzebne uważam wszelkie huśtawki napędzane bateriami...i plastikowe grzechotki... i... mogłabym tak godzinami ...
dodaje kilka zdjęć... w czym jestem zakochana...
nie można się nie zakochać... w czymś takim jak smoczek hevea gdzie oprócz fenomenu tego smoczka (historia na osobny post)... firma używa atramentu sojowego do produkcji opakowań... a 10 koron ze sprzedaży każdego egzemplarza przeznacza na fundację WWF w Danii... że też ludziom się chce... a jednak chce się... i to cieszy...
mam w piwnicy w pudełku taką bluzkę Tosiną w kwiaty... kupioną na allegro... używaną... dziewczynka która ją nosiła wcześniej też miała na imię Tosia... to rzecz z duszą i historią.... Tośka pozuje w niej do zdjęcia grając na starym pianinie które dostałam mając 8 lat... uwielbiam tą bluzkę... za 20 lat ja wyciągnę i opowiem Jej o niej... wymarzyłam sobie używaną kołyskę dla Tymona... taką z duszą i historią właśnie... a nie nową ze sklepu... i dzięki Pani Kasi ze Szczecina to było możliwe... dziękuję...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz