czwartek, 22 grudnia 2016

list...




jak to dobrze że dzieci spały dzisiaj z nami...
od dwóch dni Tośka zapłakana że Mikołaj o niej zapomniał...
tak bardzo jeszcze wierzy... co roku mówię że to już ostatni raz taka wiara w niego...
aż serce mnie boli jak pomyślę kiedy i od kogo się dowie że jednak nie istnieje...
pamiętam jak to przeżyłam... kiedy koleżanka rozwiała moje wątpliwości... "No co ty głupia jesteś? To rodzice zabierają list..."
schodzę więc po schodach... na zegarku 5.39...
zaspana wypijam mleko...
marchewkę chowam na rosół...
a cukierka eukaliptusowego do torebki...
zabieram listy i wkładam na regał z książkami...
zostawiam tylko karteczkę "Mikołaju bierz co chcesz... a marchewkę daj reniferom... Ja śpię u babci..."
ale zdanie "ja śpię u babci" pospiesznie skreślone... ponieważ nieaktualne... "śpię u rodziców"

"Mama... napiszę list za Tymona dobrze?"
U Tosi sześć zabawek... u Tymona dwie... cóż za kochająca siostra... ;)




czwartek, 24 listopada 2016

pierogi...

o pierogach wiemy już wszystko...
każdy z nas ma swój sprawdzony przepis...
pierogi są jak kieszonki można do nich włożyć co nam się tylko zamarzy!!!

nawet Katarzyna Nosowska... przyznaje się że najbardziej lubi jeść pierogi ;)

a u nas na obiad tekst na podstawie tradycyjnej piosenki ludowej...
książkę można określić tylko jednym słowem... skromna...
choć strasznie tego słowa nie lubię to jednak ono jest w punkt...
w przypadku tej książki na pozycję gwiazdy wysuwa się ilustratorka... Katarzyna Bogucka to już  marka sama w sobie...

strona ilustratorki  TUTAJ
warto tam zajrzeć... styl nawiązuje do retro które mocno preferuję ;) czasami jej plakaty ograniczają się do dwóch trzech barw... i to jest już mistrzostwo świata...

aaa no i choć w książce zamieszczono przepis na pierogi... a każdy ma swój...
a to żeby ciasto za twarde nie było...
a to kaszy manny do farszu nasypie żeby się lepiej kleił... 
mój jest taki:

250 g ciepłej wody
1 jajko
2 łyżki oleju
560 g mąki pszennej

a farsz to farsz... marka sama w sobie...









 wydawnictwo Tatarak



post w ramach  Przygody z książką TUTAJ


sobota, 5 listopada 2016

chińczyk...





Przyszedł taki czas że ciast nie piekę...
a tylko w biedronce kupię kawałek (a zerknę co by za dużo konserwantów dzieciakom nie serwować)
podłogi  co dwa dni nie myję... i z dziećmi na dywanie puzzli nie układam...
przyszedł taki czas że muszę bardzo się postarać...
i sprawić by być w dwóch miejscach na raz...
w tej chwili jak nigdy czuję że mam dwójkę dzieci...
ale one czują że mają tylko jedną matkę... bo w nosie mają że matka się rozdwaja...
w ten sposób to nie jest ani tu... ani tam... całym sercem...
no cóż przyszedł taki czas...
ale może kiedyś minie...
ja mam tylko lęk że ich dzieciństwo też mija... ze mną w połowie... to tu... to tam...


jak ja bym chciała napisać że jestem kurą domową...
no cóż dziewczyna z lokami na głowie zawsze będzie zazdrościła tej z prostymi włosami...
i odwrotnie.........

Tymon się klei do nogi "Wróciłaś!!! mama...!!!"

trzy rzeczy są dziś dla mnie tak ważne jak dla innych zdane prawo jazdy... dostanie się na wymarzone studia... czy kupienie super auta...
trzy proste rzeczy...
najzwyklejsze w świecie...
które robię każdego dnia...
i bez których świat mi się zachwieje i runie jeśli się nie pojawią...

chińczyk w którego gramy wieczorem całą czwórką
przeczytanie Tośce bajki o kotach na dobranoc
i schowanie się z Tymem pod naszą kołdrą ("Mama chodź z nami do lasu... starego... łowić ryby...")





wtorek, 4 października 2016

"tak dali"...


"...Ja nie jestem Marylin, Audrey Hepburn
Spaceruję, kiedy chcę to biegnę
Wylizuję się, i ciągle żyję
I jestem...
Nie wiem jak się ładnie czesze włosy
Ciężko mi powiedzieć nieraz dosyć
Kiedy płaczę to się staję deszczem
I jestem... "





















cyt. "Domowe melodie" - moje ulubione...






poniedziałek, 12 września 2016

codziennie...

takie czasy...
schab na kotlety utłuką Ci w mięsnym...
zdjęcie RTG oddadzą Ci na płycie cd...
rysownik komiks naszkicuje na tablecie...
dziecko telefon dotykowy obsługuje lepiej niż Ty... ale szlaczki zadane do domu topornie idą... topornie...
nie zatrzymujesz się na papierosa i kawę żeby mapę rozłożyć na przedniej masce... tylko kisisz się w aucie z klimatyzacją... a pan łagodnie mówi "na najbliższym skrzyżowaniu skręć w lewo..."

naucz się żyć w tych czasach... ale pilnuj siebie w tym wszystkim...
jakby to powiedzieć... napisać...
bardzo siebie pilnuj... i strzeż wszystkiego co dla Ciebie wartościowe... z całych sił... i codziennie powtarzaj sobie że to ważne... i że jest czego strzec...
bo inaczej choć jesteś... to i tak Cię nie ma...









piątek, 2 września 2016

szczypta...





trudno mi uwierzyć że od ostatniego wpisu minął już ponad miesiąc...

ale dzięki temu wakacje minęły jakoś inaczej... chciałam odpocząć od aparatu... i czasami celowo gdzieś go zostawiałam żeby później odczuwać tak zwyczajnie... zapamiętałam zapachy... kolory i wszystkie inne rzeczy które gdzieś mi umykają gdy trzymam w ręku aparat... później oglądam potrawy i uśmiechnięte twarze tylko na zdjęciach... sama tracąc bardzo wiele...



to tylko szczypta tego co wydarzyło się w wakacje...


aaaaa byłabym zapomniała... dzięki projektowi PRZYGODY Z KSIĄŻKĄ dorwałam wyjątkowy elementarz... Tosia nie jest dyslektykiem ale tak mi wpadła w oko oprawa graficzna że nie mogłam się powstrzymać... książka okazała się strzałem w 10! polecam...
































Polub Tochanę na Fb...