...nie ma takiego dnia żeby M. nie powiedział czegoś o motocyklach... czegokolwiek... o kołach o zlotach... o kolorze... o odgłosie... nie ma w naszym domu dnia bez jakiejkolwiek wzmianki na temat motocyklowy...
niestety z tym postem za długo się ociągałam... ale Julia ujęła to w słowa w których nie zmieniłabym ani litery... i dobrze się stało nie napisałabym tego lepiej...
bo to co w życiu jest ważne... każdy weryfikuje sam... Marek 20 lat temu ciągnął mnie na sankach za motorynką... potem pozwolił "karnąć" się na czereśnie komarkiem... za jakiś czas zmusił do skoku WSK-ą po ustawionej na górce desce... rodem z crosowych tras... więc nie miałam wyjścia... musiałam się zakochać...
koniecznie zajrzyjcie tutaj... szafatosi ... tu jest wszystko co mam w sercu...
M. miał już kilkanaście maszyn...a ja się podkochuję w takiej której jeszcze nie miał... a jak dzieci odchowam to...
no dobra... kończę... to ja już tylko tą Julię zacytuję...
"wiec gdybym kiedykolwiek miała powiedzieć "rodzina albo motocykl" to niech wcześniej stracę mowę..."
foto made by Marta ;) sierpień 2014... podczas gdy ja z Tymonem w szpitalu...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Noo to czas szykować motorek dla Młodej :) pomalujcie go koniecznie na różowo! :)
OdpowiedzUsuńtylko nie różowy !!!!! ;)
OdpowiedzUsuń