wtorek, 9 września 2014

"klakierki"...

taka oto sytuacja...

czas operacyjny 10.10

odległość 120 km ...

jak zwykle chęć spania dłużej... silniejsza niż rozsądek...

krzątam się... zaczynam być nerwowa... okazuje się że Tymon ulewa... dobieraniec jak zawsze wychodził na Tosinej głowie tak dzisiaj robię go trzy razy i dalej jest coś nie tak... no i ... Miśka buty do garnituru "ktoś" włożył do pudełka brudne... szybkie czyszczenie... marynarka pognieciona...
uszy mi pulsują... tak to jest jak się zakłada kolczyki raz na pół roku... dobra ściągam to...

"mamo czy mogłabym na przebranie zabrać różowe klakierki...?"

a gdzie sprawiedliwość ... ja to trzy dni wcześniej muszę zaplanować golenie nóg i malowanie paznokci tymczasem M. na godzinę przed wyjazdem... goli się ... leży sobie w wannie...

"mamo różowe klakierki mogę zabrać...?"

zaczynają mi puszczać nerwy... M. wychodzi na taras policzyć do 10... o nie mój drogi nie będziesz tak stał... i się obrażał... a fotelik jeden... drugi... torby... zabawki... "Tosiu naprawdę potrzebujesz to metalowe wiaderko?..."

Tymon płacze bo głodny...

domalowuje w biegu oskrobany paznokieć...

"mamo zabierz klakierki moje..."

czy ktoś uwierzy że 5 letnia dziewczynka może ubrudzić sukienkę siedząc już w aucie zapięta i gotowa do jazdy? ... odpowiedź brzmi tak...

już się usadowiłam przy synu ...
ruszamy...
...tysiące myśli kłębią się w głowie... żelazko itp... klakierki!... aż mnie zemdliło... zapomniałam... nie nie powiem Jej ... odwlekę to o 96 km ... więc łzy będą dopiero jak będziemy na miejscu...

Tośka już po 8 km pyta "kiedy wysiadamy...?"

50 km jedziemy w milczeniu...

czy ktoś uwierzy że w radiu lecą słowa ...?

"słońce to my... ciemne chmury to my...
nagłe sztormy...
czasem mżawka... czasem grad..."
... to niech uwierzy...

dość!!!


P.S.

...chylę czoła przed matkami które muszą ogarnąć więcej niż jedno dziecko planując podróż...
i dziękuję niebiosom że tylko jeden mąż do ogarnięcia...

no i nauczona tym oto doświadczeniem wpadam w panikę na myśl o wyjeździe na kilka dni nad morze...

...aaa i musicie uwierzyć w jeszcze jedno... kiedy tak siedzimy już w trójkę w aucie... (M. gorączkowo szuka po całym domu paska od spodni...) to Tosia mówi do mnie... "mamo przynajmniej spędzisz trochę czasu z tym tatem... co go tak rzadko widzisz..."




















3 komentarze:

  1. Uśmiecham się... U nas zawsze też godzinę w wannie leży:) a ja się wsciekam na wszystkie buciki, jedzenie na drogę, pieluchy i humory...i swoje nigdy niepomalowane ( na większe imprezy nigdy nie zdążę tego zrobić) paznokcie. I kolczyki...taak. Raz na pół roku. No wszystko wypisz wymaluj. A poza tym chyba gdzieś z okolic Wróżka jesteście skoro Tosia mówi " z tatem " ;)) całuje

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie Wróżka tylko Wrocka miało być,ale telefonowy słownik mi pozamienial ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. to też poprawna forma... chociaż rzadko używana... ale że po tym poznać że my z okolic Wrocka (a jesteśmy...) to nie wiedziałam...:) buziaki...

    OdpowiedzUsuń

Polub Tochanę na Fb...