środa, 18 maja 2016

banany z cukru pudru...

rano się budzą... cała trójka... człowiek myśli "sobota rano to sobie pośpi..." budzi się jedno...
za trzy minuty drugie... za siedem minut ostatnie...
włażą wszyscy do naszego łóżka... ciasno jak cholera... nie ma już mowy o spaniu...
nawet o leżeniu...
kokoszą się w łóżku dokazują... aż w końcu zaczynają tak wariować że trzeba ich uspokajać a za kilka minut godzić bo tak się pokłócą o poduszki... albo zderzą głowami... że trzeba interweniować...
ale nie minie dłuższa chwila jak znowu chichoczą i wariują...
tak beztrosko zaczyna im się sobota...
jest świeże pieczywo na śniadanie...
nie trzeba uciekać w środku nocy...


kupiłam ostatnio książkę... zabiera nas w podróż... w czasy gdy nasz kraj po latach długich zaborów odzyskał niepodległość... a Warszawa była miastem pełnym pań w pięknych kapeluszach... później wybuchła II wojna światowa... która trwała sześć lat...
kiedy czytam ją z Tosią... słucha bardzo uważnie... czasami się dziwi... czasami śmieje... myślę że ciężko jej sobie wyobrazić taką sytuację...
ale książka skierowana jest do dzieci właśnie... które są najbardziej ciekawe jak babcia czy prababcia spędzała dzieciństwo...
ale też i do mojego pokolenia czy pokolenia mojej mamy... ponieważ my też z wypiekami na twarzy słuchałyśmy kiedy babcia opowiadała o dzieciństwie...

"Do komunii przystępowałam w czasie wojny. Krawcowa ze Śródmieścia uszyła mi sukienkę z firanki potem lubiłam w niej biegać co niedziela po podwórku..."

"Prezenty były często praktyczne. Zwykle dostawaliśmy książkę czy sweter zrobiony na drutach. Kiedyś na imieniny w prezencie dziadek dorobił mi klucze do furtki i domu..."

czasami bardzo surowy opis dzieciństwa... ale w każdym z opisów... jakaś niesamowita beztroska przynależna tylko dzieciom... każda historyjka opowiadana z dystansu... kryje w sobie
uśmiech i nadzieję...

na książkę składają się opisy z dzieciństwa osób które dziś nikt już nie kojarzy z tym że mogły fikać koziołki na trzepaku...
fotografie kartki z pamiętników i rysunki z tamtego okresu potwierdzają prawdziwość tych historii... bywa że mam uczucie że mieli normalne beztroskie dzieciństwo... rodzice się starali żeby takie było...
a dzieci... ?
zwyczajnie były dziećmi...
warto... przeczytać historię Doroty, Teresy... Wieśka... Tomka i Kasi która ma już 100 lat...
polecamy...

 



























Projekt dostępny TUTAJ






2 komentarze:

  1. o rany, jaka książka!! Zdjęcia książki i Wasza sesja rodzinna rozklejają. Rewelacyjny wpis, dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
  2. Przewspaniałe 3 Skrzaty w pięknym łóżku! u nas też zderzanie głowami, co rano praktycznie, a czasem to i nogą w oko ;-)
    Niesamowita książka o zwykłości - dniach codziennych jakichś dzieciaków wyjętych z ich dzieciństwa, jak napisałaś o tej beztrosce, to mi dreszcz przeszedł na samo wspomnienie wczesnego dzieciństwa i mojej podwórkowo-trzepakowej beztroski, istnienia w bezczasie, pędzenia dokądś... niedościgniony stan z dzisiejszej perspektywy... Chciałabym, żeby moje dziewczyny też miały kiedyś taki fajny dreszcz wspominając dzieciństwo :)
    Bardzo piękny, osobisty, skupiony i zatrzymujący wpis. aż się musiałam wypisać ;-)

    OdpowiedzUsuń

Polub Tochanę na Fb...