środa, 23 marca 2016

Strasznowiłka...

Kto:
Strasznowiłka

Gdzie:
Groźny Gąszcz

Dziś kolej na ilustratorkę... pozazdrościłam Justynie Wencel cudownego... wyczerpującego wpisu na temat ilustracji Stannego....
ta lekcja będzie więc odrobiona starannie...

Caroline Thaw to angielska ilustratorka... początki jej kariery to projektowanie kostiumów i scenografii do przedstawień teatralnych... Stworzyła swój  własny styl... delikatny i subtelny...
fascynują ją ludzie... zwierzęta i jedzenie... lubi bawić odbiorców...
jej ilustracje można znaleźć w prasie i  na odzieży...
jestem szaleńczo zakochana w eterycznej kombinacji tuszu i bladej kredki... w połączeniu z tekstem słoweńskiej Jany Bauer to majstersztyk...
choć trochę tu szczegółów które drażnią... no bo co jak co... ale jeże na grzbiecie nie dźwigają gruszek !!!
szkoda że ta książka jest u nas dopiero teraz... bo Groźny Gąszcz tak bardzo przypomina mi nasz dom... autorka tak oryginalnie uczy tolerancji... pokazuje jak trudno zaakceptować kogoś innego niż my... a jeszcze trudniej dostosować się do praw panujących w Groźnym Gąszczu...




 "Tamtej wietrznej sobotniej nocy zwierzęta już twardo spały w swoich norach i barłogach. Tylko salamandra miała wyrzuty sumienia, bo poprzedniego dnia pokłóciła się ze ślimakiem. Popołudniowy wiatr przepędził chmury i światło księżyca poświeciło pomiędzy potężne dęby. Strasznowiłka obudziła się, wylazła z łóżka, nałożyła eleganckie kalosze i poszła poskakać po kałużach..."






strzela palcami zgrzyta zębami... nie przebiera w słowach... szaleje wariuje wścieka się i wyje... kopie pluje i złorzeczy...

znacie to?





Strasznowiłka to trochę taka... antybohaterka... nie ma nic wspólnego z obrazem słodkiej schludnej i dobrze wychowanej  dziewczynki (czego często oczekuje się od dziewczyn...)



i żeby nie było... jak wyszłam spod prysznica... zastałam ich takich leżących w pidżamach i z książkami w łapkach...
ale trwało to tylko 18 sekund... ;)


Caroline Thaw ma swoją stronę internetową  tutaj

a to kilka jej ilustracji...najbardziej podoba mi się jej fascynacja jedzeniem...
polecam...











post przygotowany w ramach projektu "Przygody z książką" blogi które można podpatrzeć tutaj












5 komentarzy:

  1. Też mnie czasem drażnią takie drobne szczegóły w książkach, które są powieleniem stereotypu, a nie faktyczną wiedzą zwłaszcza o życiu zwierząt. Staram się to od razu korygować, ale czasem też mi coś umyka, a dziecko utrwala :(

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękny wpis :) Dzięki za dzielenie się fantastycznymi odkryciami, dla mnie ta ilustratorka to zupełna nowość. Ja lubię antybohaterki i niegrzeczne dziewczynki, a moja córka wciąż jakieś księgi dziewczyn tworzy i rysuje bez końca dziewuchy :)
    Cudowny widok zastałaś!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. koniecznie chcę to zobaczyć w realu. Koniecznie! Lecę do biblioteki!

    OdpowiedzUsuń

Polub Tochanę na Fb...