lubię ten czas... to nic że 12 godzin przed czasem nastawiam ciasto na pierniki i pytam...
"Tosiu pomożesz mi upiec pierniki?"
"tak mamusiu..."
po czym wykraja siedem pierników z rozwałkowanego ciasta... potem osiem przystroi lukrem i posypką... żeby zostawić mnie samą z całą robotą...
... przygotowywanie aniołów i bombek i pieczenie ciast na kiermasz... ja już chyba nie potrafię bez tego przeżyć grudnia... i to u nas w domu chyba szansa na stworzenie nowej tradycji...
ładnebebe świetny tekst o tym żeby się zatrzymać... i mieć czas na spacer z dzieckiem... wspólne przeczytanie książki... upieczenie pierników... zapoczątkowanie jakiejś nowej tradycji świątecznej w domu... a nie szwendanie się po galeriach handlowych...
znowu nie zdążyłam z kalendarzem adwentowym... a obiecuje sobie każdego roku że będzie... ale taki własny... zrobiony z Tośką... a nie kupowany... no i znowu za rok...
obiecałam sobie że prezenty będą wcześniej kupione... na spokojnie... każdy zakup przemyślany... bo potem to taki szał i pośpiech... że kupuję byle co... trochę się udało... ale nie do końca...
w tamtym roku w grudniu były dwa posty... teraz będzie ich więcej... powspominamy niejeden grudzień... może dodam obiecany post o drewnie..i opowiem jak to zamieszkał z nami pewien tajemniczy gość ;)
Pierniczki jeszcze przed nami :) W ten weekend będziemy tworzyć !
OdpowiedzUsuń