uczyłam się Jej na pamięć 30 lat...
wchodzi... nuci pod nosem jakąś melodię... został mi po Niej wigilijnik (może zakwitnie jeszcze w tym roku...) niedopowiedziane historie i przepis na ciasto drożdżowe...
przyśniła się raz... jak? już nie pamiętam...
ale dobrze wiem, że jest przy stole... i mówi całą nieprawdę "popatrz jak Filipowi ciemnieją oczy... a włosy też mu ściemniały..." "... no schudłaś..." "...troszkę przybrałaś..."
pakuje do torby kawałki ciasta, sok malinowy ... opowiada jak pilnowała dzieci przez cały dzień za jednego cukierka... przytula ... i znów czeka, że przyjdę... przychodzę ... i nie przychodzę ...
stara się nie przeszkadzać... nie chce niepokoić... nie chce urazić...
wspominam... staram się odświeżać w głowie... to co zostało... "Patrycja, pamiętaj jak idziesz do Niej to ubierz Tosię na jasno ... w kolory... najlepiej coś w grochy..."
mówi mi o sprawiedliwości... piękna lekcja... a o poświęceniu nie musi mówić ... bo całe Jej życie jedno wielkie poświecenie...
"... mamo gdzie jest babcia?..." " w chmurach wysoko ..." "a co tam robi?..." " piecze sernik..."
widzę jak broda jej drży... "...pójdziemy do niej?..." huśtam Ją coraz wyżej... nie chcę odpowiadać ... ale nalega... tłumaczę, proszę, "...pójdźmy wszyscy do niej..." kiedyś na pewno ... "ale nie teraz myszko..."
...
...drżącą ręką nalewa gorącą wodę do szklanki ... w ciszy pijemy inkę i zjadamy zbyt słodki sernik...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz